Nie przypuszczałbym, że takie artefakty znajdę w tej firmie, rzecz jasna artefakty z perspektywy czasu. Opowieść niejako wiąże się z dniem poprzednim, jednak wczorajszy dzień opowiem wam, jak tylko dostanę pozwolenie na publikację filmików z takiej jednej strony laboratorium w Warszawie.
Wracając do dzisiaj – zająłem się odzyskaniem potencjału ze starszych maszyn, takich z ponad dziesięcioletnim stażem. Dobrze, że sam miałem skłonności do bawienia się podzespołami i oprogramowaniem na swoim starym komputerze, też pracującym na winXp – tak nawiasem mówiąc, mam ten komputer wciąż w biurku ;p – no i mniej więcej orientacja w terenie i cierpliwość do tempa pracy i reakcji nie została specjalnie wystawiona na moją próbę, choć nadal gdzieś w serduszku jest pewne swego rodzaju rozczarowanie poziomem infrastruktury informatycznej w firmie.
Wszystko zaczęło się w zasadzie już wczoraj tj. 25.04. Zaraz tylko jak wszedłem do biura dostałem plik kart drogowych i raportów i oprócz tego wiadomość: „Wpadnij tam do mnie i sprawdź, bo coś dziwnie brzęczy ten komputer i nie działa”…
W konsekwencji wyszło na to, że teraz musiałem wyciągnąć starego, już emerytowanego IBM, który stał pod stołem nie przeszkadzając nikomu. Komputer ze stażem ponad dziesięcioletnim i po 5-letniej przerwie ma wrócić do akcji i działać jak dawniej, a przynajmniej, żeby dało się z niego korzystać. Na początku sobie myślałem, że to strata czasu, a gdy zobaczyłem jego parametry uznałem, że nie da rady i nie ma sensu w ogóle się do niego dotykać.
Kiedy już wprowadziłem do swojej bazy raport zdania sprzętu – tak, bo jak sprzęt zmienia miejsce i właściciela, to dobrze jest to udokumentować, nawet chociaż w komputerze- także zabrałem się do konserwacji i rewitalizacji urządzenia.
Nie wczuwając się w to za specjalnie przepuściłem przez niego CCleaner’a, a następnie zainstalowałem najpotrzebniejsze brakujące pakiety biurowe, bo w zasadzie znów do tego ten komputer będzie potrzebny.
Teraz trochę informacji o samej maszynie.