„Jak co roku w okresie świątecznym platformę Steam ogarnęło szaleństwo promocji. Jednak tym razem Gabe Newell i spółka przygotowali dla nas prawdziwą perełkę, bowiem do godziny 19:00 czasu polskiego każdy gracz posiadający konto na wspomnianej platformie może otrzymać od Valve zupełnie za darmo specjalny prezent – grę Left 4 Dead 2.
Jedyne co musisz zrobić, aby cieszyć się własną kopią to dodać L4D2 do swojej biblioteki gier i zainstalować na aktualnie używanym komputerze. Po wykonaniu obu tych kroków, Left 4 Dead 2 na stałe zagości w Twojej bibliotece gier, a Ty nie zapłacisz za ten tytuł ani grosza!„
Taka wiadomośc obiegła wszystkich, którzy mają steam lub widzieli moją tablicę na Facebook’u. Jednak mimo wszystko warto coś nadbąknąć o tej grze. Dla tych, którzy się nie załapali lub nie zdążyli pobrać mam propozycję alternatywnej wersji. Może graficznie nie jest tak wybitna ale klimat i poziom trudności niewątpliwie niekiedy może być większy.
Zacznijmy od Left 4 Dead 2.
Kontynuacja strzelaniny z rozbudowanym trybem kooperacji dla czterech osób. Więcej rodzajów broni, kampanii oraz trybów zabawy, a do tego rozbudowany AI Director, odpowiedzialny za zmienne warunki atmosferyczne, układ map i kierunek napływu wrogów.
Left 4 Dead 2 to kontynuacja wielkiego hitu 2008 roku, w którym wcielając się w jednego z czterech śmiałków podejmowaliśmy się walki z hordą zombiaków. Dwójka kontynuuje owe wydarzenia, prezentując portrety nowych bohaterów. Dzieło zostało oczywiście opracowane przez firmę Valve South.
Fabuła Left 4 Dead 2 osadzona została tuż po wydarzeniach z jedynki. Wspólnie z nowymi ocalonymi próbujemy przeżyć natarcia zombiaków w południowo-wschodnich stanach USA. Zwiedzamy nie tylko piękne obszary Georgii, ale również francuską dzielnicę Nowego Orleanu.
Jedną z największym innowacji względem jedynki jest udostępnienie graczom różnych rodzajów broni do walki w zwarciu. Wrogów pozbywamy się zatem nie tylko przy pomocy karabinów i pistoletów, ale również za sprawą m.in. piły łańcuchowej, patelni, siekiery oraz kija baseballowego. Fakt ten wzbogaca niezwykle intensywną mechanikę rozgrywki, wprowadzając do niej wiele nowych rozwiązań zespołowej walki o przetrwanie.
W Left 4 Dead 2 zastosowanie znalazła również nowa wersja AI Directora, systemu odpowiedzialnego w części pierwszej m.in. za wybór kierunku napływu nowych przeciwników, miejsca ich pojawiania się itp. Dzięki niemu każda rozgrywka wyglądała nieco inaczej. W odsłonie drugiej autorzy z Valve South postanowili pójść jeszcze dalej. AI Director 2.0 pozwala nie tylko na implementację zmiennych warunków atmosferycznych, ale także wpływa na kształt map. Otóż, w trakcie ponownej rozgrywki niektóre przejścia mogą być zablokowane (np. przez przewrócony autobus), co wymusza na graczach skorzystanie z innych przejść.
W Left 4 Dead 2 wcielamy się w jednego z czterech nowych bohaterów (Nicka, Rochelle, Coacha lub Ellisa) i podejmujemy walkę z zombiakami oraz innymi nieumarłymi (w tym nowymi bossami). W eksterminacji napływającego mięsa armatniego pomogają nam niedostępne wcześniej rodzaje broni, w tym wymienione już środki do walki w zwarciu, a także przedmioty specjalne. Left 4 Dead 2 jest grą o wiele większą niż jedynka. Produkcja oferuje nam nie tylko więcej kampanii dla trybu kooperacji, ale również scenariuszy w opcji Versus. Fani znajdą tu także wiele nowych mapek do Survivala. Miłośnicy rankingów otrzymali rozbudowany system statystyk, zestawienia najlepszych graczy, a także system nagród oparty oczywiście na zdobywaniu Osiągnięć.
Tak jak wspomniałęm powyżej do godziny 19:00 czasu polskiego była możliwość darmowego zakupu pod warunkiem dodania do biblioteki i pobrania tej gry przed godziną 19:00.
Jako alternatywną propozcyję postanowiłem wytoczyć tytuł No more room in Hell. Gra nie powala graficznie tak jak Left 4 Dead 2 i jest trochę bardziej niedopracana , aczkolwiek warto zaznaczyć, że ta produkacja jest zbudowana na podstawie silnika Source znanego bliżej niektórym z Half – Life 2 lub Counter Strike Source. Mimo wszystko gra trzyma klimat, a nawet niekiedy bywa trudniej niż w Left 4 Dead 2 . Gra nie ma zróżnicowanego poziomu trudności więc musimy sobie jakoś radzić. Jedynym plusem jest fakt, że w odróznieniu od Left 4 Dead 2 w No more room in Hell kooperacja dotyczy aż 8 osób. Brakujące postacie nie są uzupełniane botami.
When there’s no more room in hell…
No More Room In Hell to FPS, który startował jeszcze w 2011 roku, jako modyfikacja do Half-Life 2. Jednak z biegiem czasu produkt oddzielił się od swojego tatuśka, i występuje jako zupełnie samodzielna produkcja. Tytuł rzuca w nas ciuszki ocalałego w zagładzie człowieczka, każe nam założyć jego buty i wraz z grupą innych żywych, w których również wcielają się gracze, przetrwać. No More Room In Hell przedstawia zagładę w trudnej i mrocznej atmosferze. I choć spotkamy tutaj niewielką grupkę zombie-maratończyków, to nie uraczymy innych anomalii w postaci specjalnych zarażonych, czy psychopatów. Naszym przeciwnikiem są tylko i wyłącznie te powłóczące nogami, niezbyt ruchliwe ciała w trakcie rozkładu.
NMRIH jest tytułem wyłącznie online i nastawiony jest na kooperację dla maksimum ośmiu śmiałków. Twórcy przygotowali dla nas łącznie jedenaście map w dwóch wariantach: survival, oraz objective. Survival, czyli najprostsze przetrwanie, za zadanie daje nam obronę punktów strategicznych przed coraz liczniejszymi falami zombie. Objective natomiast polega na ukończeniu następujących po sobie zadań i ostatecznej ucieczki przed nieumarłymi. Początek obu wariantów jest ten sam: pojawiamy się na mapie i szybko rozglądamy się za sensownym ekwipunkiem, starając się zabrać to, co lepsze z przed oczu innych graczy. Zdarzają się komiczne sceny, kiedy to stado ocaleńców bierze udział w sprincie na szczyt schodów, w zamiarze przejęcia dla siebie oczekującej tam snajperki. Następnie, zależnie od rodzaju mapy, albo chwytamy młotek i w pośpiechu zaklepujemy drzwi i okna naszego fortu deskami, albo otwieramy drzwi i sami prawie, że rzucamy się nieświerzakom w ramiona, w geście spełnienia żądań gry.
Wspomniałem o ekwipunku, który jest niezmiernie dla nas ważny, ponieważ jak walczyć z hordą, nie mając do dyspozycji broni? Tej jest sporo, zarówno białej, jak i palnej. Od klucza francuskiego, przez maczety, po topory i piłę łańcuchową. Poznamy się bliżej również z paroma rodzajami pistoletów, strzelb i karabinów. Dodatkowo, najlepszym przyjacielem gracza zostanie latarka. W NMRIH korytarze są niezwykle ciemne.
…the dead will walk the earth.
Twórcy nazywają swoją grę bezwzględną i bezlitosną i zaznaczyć trzeba, że taką jest. Umiera się tutaj często, a nierzadko zdarza się, że z winy współpracowników. Poza oczywistym zagryzieniem lub zatłuczeniem przez stadko martwiaków, na przeszkodzie staje nam krwawienie oraz bardzo wysokie prawdopodobieństwo zarażenia, które grozi nam z każdym otrzymanym „klapsem”. Do walki z tymi posłużą nam odpowiednio bandaże i tabletki. Niestety dla nas, są to materiały niezwykle w świecie gry rzadkie, zaś tabletki, co gorsza, są zaledwie chwilowym rozwiązaniem problemu.
Wina współgraczy? NMRIH ma nieprzyjemność niemożliwości cofnięcia się w tył, kiedy stoją za nami nasi „przyjaciele”. Najzwyczajniej jesteśmy zablokowani i możemy tylko czekać, aż spadające na łeb razy w końcu nas przeniosą na drugą stronę barykady. Odważnym – i dla pewnej grupy graczy niesmacznym – ruchem ze strony twórców było umieszczenie w produkcji zarażonych dzieci. Są one szybkie i mało widoczne, a my będziemy mieli przyjemność (?) uspokoić ich apetyt na mózgi.
They’re coming to get you Barbara.
Strona graficzna produkcji nie zachwyca. Jest to w końcu dziesięcioletni już silnik Source. Tekstury nie rażą w oczy, ale nie mają również najmniejszych szans z większymi tytułami. Ponarzekam nieco na małe zróżnicowanie modeli postaci: zarówno przedstawicieli żywych trupów, jak i graczy, przez co czasami można odnieść wrażenie wojny klonów. Plusem są zagrania świetlne twórców. Odpowiednie ustawienie oświetlenia w niektórych miejscach map dodaje niesamowitego klimatu. Przynosi to ciekawe efekty, kiedy idąc ciemnym korytarzem, na oświetlonym w oddali tle rysują się jedynie ciemne, poskręcane sylwetki, zmierzające w naszą stronę. Jest mrocznie, strasznie, ciasno i krwawo. Krwawe plamy i płonące (wciąż ruchome) ciała to standard. Zdarzają się jednak problemy z wykrywaniem kolizji, uświadczymy więc trzęsącej się kamery, a czasami zombie lubią capnąć nas przez ścianę. Uśmiech na twarzy wywoła trafiony łomem, lub innym narzędziem truposz odlatujący z prędkością nadświetlną na drugi koniec mapy. Strona audio, starczy powiedzieć, że nie robi szału. Największym jej atutem jest spokojna, smutna muzyka towarzysząca nam przez cały czas.
No to jeszcze trochę video z obu tych tytułów.